Artykuły

Bezrobocie - fałszywe nuty

2 marca 2010

Mity i fałszywe teorie są niesłychanie szkodliwe - usprawiedliwiają błędy i demobilizują; odwracają uwagę od istoty rzeczy. Prawda zaś jest taka: warunkiem koniecznym i wystarczającym, całkowicie wystarczającym!, do powstania miejsca pracy jest istnienie rąk gotowych ją podjąć. Bezrobocie to dzisiaj najbardziej palący problem społeczny i ekonomiczny. Prędzej czy później stanie się także najbardziej palącą kwestią polityczną. Koniecznym warunkiem jej rozwiązania jest właściwe zidentyfikowanie przyczyn i źródeł bezrobocia. Niestety, akurat w tym obszarze aż roi się od fałszywych teorii. Dokonajmy krótkiego ich przeglądu:

- Przyczyną bezrobocia jest zbyt niskie tempo wzrostu gospodarczego. Ten pogląd zrodził się w pracowniach naukowych, poparty jest licznymi statystykami i modelami matematycznymi zjawiska. Wynikiem żmudnych badań jest konstatacja, że bezrobocie, owszem, zacznie w Polsce spadać, ale dopiero wtedy, gdy PKB będzie wzrastać o 5,7 proc. rocznie. Uczeni nie tak drobiazgowi mówią o wzroście na poziomie pięciu procent, a nastrojeni bardziej optymistycznie - nawet czterech.

Wszyscy oni głęboko się jednak mylą. Otóż, wzrost gospodarczy nie stworzył i nie stworzy nigdy ani jednego miejsca pracy. Jest to bowiem byt abstrakcyjny, wynik przetwarzania niezliczonych informacji statystycznych, w żadnej mierze nie operujący w sferze realnej. Jeśli istnieje związek między tempem wzrostu gospodarczego a poziomem bezrobocia, to jest on zgoła przeciwnej natury. Ponieważ źródłem PKB jest praca, to większa jej ilość przysporzy większego PKB - nie na odwrót. Spadek bezrobocia zaowocuje wzrostem PKB. Jeśli ktoś twierdzi, ze jest inaczej, ma tyle samo racji co autor poglądu głoszącego, że deszcz pada, ponieważ jezdnie są mokre.

- Bezrobocie to nieunikniona konsekwencja wzrostu wydajności pracy. To przeświadczenie zasadza się na obserwacji, że w wyniku postępu technicznego czy zmiany metod organizacji pracy do wykonania określonego zadania potrzeba mniej ludzi. Jeśli dawniej wykopanie kilometra rowu wymagało zatrudnienia stu pracowników, a dziś wystarcza praca jednego operatora koparki, to chyba jasne, że 99 ludzi nie jest już potrzebnych i niezawodnie zasilą oni szeregi bezrobotnych.

Patronem tej popularnej szkoły ekonomicznej mógłby być Ned Ludd, angielski tkacz, człowiek być może niepiśmienny, który dostrzegł przenikliwie, że wprowadzenie maszyn włókienniczych pozbawia zajęcia ludzi, wytwarzających sukno ręcznie. Spostrzeżenia Ludda i jego dzisiejszych, późnych wnuków są niepodważalne, ale wnioski, jakie z nich wyprowadzają, są całkowicie błędne.

To fakt, że wprowadzenie koparki do prac melioracyjnych sprawiło, że to, co wczoraj wymagało pracy stu ludzi, dzisiaj wykonuje się wysiłkiem tylko jednego. Ale w żadnym razie nie oznacza to przecież, że mamy do końca świata zadowalać się tylko jednym kilometrem rowu. Koparka uwalnia pracę 99 robotników, którzy dzięki temu mogą wykopać nie jeden, lecz sto kilometrów. Wczorajsi tkacze, wyposażeni w coraz wydajniejsze maszyny, zwielokrotnili produkcję sukna, czyniąc je tanim i powszechnie dostępnym.

Historia gospodarcza świata, zwłaszcza naszej jego części, to nieustanny rozwój techniki, technologii i organizacji pracy. Wydajność pracy pojedynczego człowieka, szczególnie przy wytwarzaniu dóbr przemysłowych, wzrosła setki i tysiące razy. Równocześnie zwielokrotniła się ilość miejsc pracy. Zmiany w technologii, zwiększanie wydajności nigdy nie stały w kolizji z pełnym zatrudnieniem. Nie stały, ponieważ nigdy potrzeby ludzi nie zostały w pełni zaspokojone.

- Bezrobocie jest skutkiem nierównowagi bilansu handlowego. Ponieważ kupujemy za granicą więcej, niż tam sprzedajemy, przeto pozbawiamy pracy wytwórców krajowych - głoszą liczni wyznawcy tego poglądu. - Finansujemy miejsca pracy za granicą - mówią - ponieważ tam, a nie w kraju, kupujemy towary. Załóżmy, że tak jest w istocie, że to my finansujemy zagraniczne miejsca pracy. Ale czy to znaczy, że oprócz tego, co tam kupimy, niczego już nie potrzebujemy? Że w związku z tym nie trzeba wykorzystywać na własne potrzeby krajowych zasobów pracy, kapitału, surowców itd.?

Tym bardziej że to nie my finansujemy zagraniczne miejsca pracy - z tego prostego powodu, że nie mamy fabryki ani kopalni dolarów. Ujemne saldo handlowe jest odbiciem dodatniego salda inwestycji zagranicznych. Jeśli kupujemy za granicą więcej, niż tam sprzedajemy, to robimy to za ich, a nie za nasze pieniądze. Argumentacja na rzecz poglądu, upatrującego w imporcie przyczyny bezrobocia, tyle jest warta, co zawartość "Petycji producentów świec", domagających się od króla wprowadzenia przymusu zasłaniania okien w ciągu dnia. Niemcy, cieszący się od lat nadwyżką w bilansie handlowym, mają bezrobocie przekraczające 10 procent; Stany Zjednoczone - odwrotnie, chronicznie ujemny bilans obrotów z zagranicą łączy się tam z niskim bezrobociem.

- Za bezrobocie odpowiada wyż demograficzny. Za tym poglądem stoi pozorna poprawność rozumowania: przy danej liczbie miejsc pracy każdy przyrost liczby rąk do pracy musi zaowocować wzrostem bezrobocia. Dlatego liczniejsze niż wcześniej roczniki młodzieży, kończącej szkoły i uniwersytety, postrzega się jak największe nieszczęście, po prostu dopust Boży!

Ale rzecz w tym, że jest to rozumowanie fałszywe. Podaż miejsc pracy dostosowuje się - tak było zawsze - do podaży rak do pracy. Między połową XVIII a połową XX wieku ludność Anglii zwiększyła się dziesięciokrotnie. Europa Zachodnia lat 60. i 70. XX wieku zapewniła pracę własnym rocznikom powojennego wyżu, jej gospodarka wchłonęła miliony mieszkańców wsi, przyjęła wreszcie rzesze poszukujących pracy imigrantów z południowej części kontynentu.

- Zbyt niski i niewłaściwy poziom edukacji jest przyczyną problemów ze znalezieniem zatrudnienia - to kolejny mit o bezrobociu. Rynek pracy - powiada się - wymaga ludzi wykształconych, nowoczesnych, kompetentnych, reszta nie ma tam czego szukać. Cóż się dziwić, że trzy miliony osób bezskutecznie poszukują zajęcia.

Dlaczego zatem odsetek bezrobotnych wśród młodzieży, wykształconej bez porównania lepiej, jest mniej więcej dwa razy większy niż w pokoleniu jej rodziców? Dlaczego znajdują bez trudu pracę niepiśmienni i nie znający języka nielegalni przybysze do Stanów Zjednoczonych, kraju, który w rozwoju technologii wyprzedza Polskę o pokolenie? Pewnie, że wyższy poziom edukacji sprzyja rozwojowi gospodarki. Ale żaden poziom wykształcenia nie może być warunkiem uzyskania pracy.

Mity i fałszywe teorie są niesłychanie szkodliwe - usprawiedliwiają błędy i demobilizują; odwracają uwagę od istoty rzeczy. Prawda zaś jest taka: warunkiem koniecznym i wystarczającym, całkowicie wystarczającym!, do powstania miejsca pracy jest istnienie rąk gotowych ją podjąć.

Jeśli zaś są wolne ręce do pracy, a mimo to miejsca pracy nie powstają, to sytuacja taka jest wynikiem systemowego błędu, popełnionego i popełnianego przez kierownictwo państwa. To patologia, dla której nie można znaleźć żadnego usprawiedliwienia.

Komentarze

Nie ma jeszcze komentarzy...
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

O Krzysztofie Dzierżawskim

„Poznaliśmy się w latach 70. Był inżynierem zainteresowanym literaturą piękną i nie podejrzewałem, że stanie się ekspertem ekonomicznym. Ale już wtedy irytowały go absurdy gospodarki socjalistycznej. Chyba to ja go zaraziłem zainteresowaniem ekonomią i zarządzaniem.”
Stefan Bratkowski, honorowy prezes SDP
„Pracowaliśmy razem kilkanaście lat. Miał ogromną wiedzę z teorii ekonomii, jednocześnie był człowiekiem pełnym pogody ducha. Jego postawa intelektualna oraz ta właśnie pogoda sprawiały, że miał duży wpływ zarówno na współpracowników, jak i na adwersarzy w dyskusjach. Miał wspaniały zmysł obserwacji, dar dostrzegania istoty rzeczy oraz umiejętność przekazania ich innym. Był wrażliwym na niesprawiedliwości systemu i w tym, co pisał, starał się znaleźć sposób zmiany tego stanu rzeczy.”
Andrzej Sadowski, współzałożyciel CAS
„Pan Krzysztof był jednym z niewielu znanych mi ludzi, którzy z konsekwencją bronią normalności w istniejącym wokół bagnie absurdu. Robił to w sposób godny, nie wdając się w spory personalne. Zresztą, Jego żelazna logika wystarczyła, żeby "wytrącić broń" z ręki polemisty. Ekonomia była w nim. Dzięki swojemu intelektowi i kulturze bycia, trudno było go nie lubić i nie szanować.”
Grzegorz Szczodrowski z Uniwersytetu Gdańskiego
„Krzysztof Dzierżawski kojarzy mi się przede wszystkim z niezwykłą odpornością na mity ekonomiczne, których jest wiele. Miał ogromną wprost zdolność zdroworozsądkowego i nieuprzedzonego patrzenia na różne sprawy gospodarcze. Wydaje mi się, że pomagało mu to trafnie ujmować istotę wielu zjawisk. Potrafił opisywać analizowane zjawiska w sposób bardzo oryginalny, a zarazem bardzo prosty. Niewątpliwie dlatego z jego przemyśleń tak chętnie korzystały media. Jego liczne publikacje opatrzyłbym wspólnym tytułem: Sens i nonsens w życiu gospodarczym.”
Prof. Tadeusz Tyszka, Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Zarządzania, prezydent Centrum im. Adama Smitha
 
© 2011-2012 Rodzina Dzierżawskich. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wykonanie: planetSAP.info oraz 44GROUP.