Artykuły

Drgnęło! Nareszcie!

18 marca 2010

Statystyki wykazują, że gospodarka się ożywiła. Wskaźniki nie zostawiają miejsca na wątpliwości: ożywienie jest niepodważalnym i niezaprzeczalnym faktem.

W takim duchu nieśmiałe oznaki poprawy przedstawiają czynniki oficjalne, których obowiązkiem jest prezentować urzędowy optymizm, ale także czynniki nieoficjalne analitycy i komentatorzy, którzy są zasadniczo z tego obowiązku zwolnieni.

Załóżmy, że ożywienie jest faktem. Załóżmy, że trwająca kilkanaście kwartałów stagnacja została przezwyciężona. Interesująca byłaby odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się stało.

Ale to pytanie nie zostało postawione, jest ono bowiem krępujące i kłopotliwe. Więc można odnieść wrażenie, że ożywienie nastąpiło, ponieważ tak żarliwie go wypatrywaliśmy; nastąpiło dlatego, iż nam się to należało; dlatego, że tak długo na nie czekamy i dlatego, że stagnacja jest bardzo nieprzyjemna - więc lepiej, żeby się wreszcie skończyła.

Dzisiejsza (wczorajsza?) stagnacja nie jest elementem naturalnego cyklu gospodarczego. Trwa już tak długo, że mało kto pamięta lepsze czasy. Stagnacja w Polsce jest zjawiskiem trwałym i ma swoje przyczyny w błędach popełnionych w kształtowaniu polityki gospodarczej; błędach, które się nawarstwiały przez lata i których suma złożyła się na dzisiejszy, niewesoły stan rzeczy.

Te błędy polegają przede wszystkim na konsekwentnym pogarszaniu warunków, w jakich funkcjonują w Polsce podmioty gospodarcze. Powtarzam do znudzenia - najgorszą plagą są wygórowane ponad wszelką miarę koszty pracy; koszty nie tylko fiskalnej, ale także administracyjnej i biurokratycznej natury. Obok tego mamy do czynienia z przeregulowaniem gospodarki, z niezrozumiałą i niczym nieuzasadnioną aktywnością legislacyjną.

W roku 1988, ostatnim roku PRL, uchwalona w grudniu ustawa o podejmowaniu działalności gospodarczej została opublikowana w jednym z ostatnich numerów Dziennika Ustaw jako pozycja opatrzona numerem 341. Mogłoby się zdawać, że w tamtym systemie przepisów powinno być więcej, ponieważ nie dopuszczał on jakiejkolwiek aktywności, jeśli nie była ona przewidziana ustawą.

Ten system - skostniały, niesprawny i niefunkcjonalny - został zastąpiony przez porządek ufundowany na wolności działania; na swobodzie, którą mogły cieszyć się jednostki; na uwolnieniu twórczego potencjału, jaki tkwi w społeczeństwie. Ale cóż to! W 1994 roku dzienniki ustaw zawierają już ok. 700 pozycji; w 1998 - prawie 1300; w 2002 aż 2100!

Co pięć - sześć lat liczba publikowanych aktów prawnych rangi ustawy lub rozporządzenia podwaja się! Przepisy mnożą się w postępie geometrycznym. To jest jakiś legislacyjny amok. Każdy nowy przepis to ograniczenie swobody jednostek. Ale też każdy nowy przepis uchwala się w czyimś partykularnym interesie. To zawsze stoi w sprzeczności z interesem publicznym.

Dobro wspólne pada ofiarą interesów grup nacisku. Na ich straży stoi biurokracja, rozrastająca się proporcjonalnie do liczby przepisów, które przygotowuje i później obsługuje. Idące w tysiące regulacje składają się na opresywny system, w którym najdzielniejsze nawet jednostki nie potrafią znaleźć swojego miejsca.

Stagnacja gospodarcza, w jakiej Polska znajduje się od dłuższego czasu nie jest pochodną aktywności plam na Słońcu. Nie jest echem gorszej koniunktury w innych częściach świata. I nie jest tym bardziej wywołana przez jakąś wyimaginowaną globalizację. Jest skutkiem naszych suwerennych błędów.

Jeśli tak, to próżne są nadzieje, że do jej ustąpienia wystarczy sam upływ czasu. Potrzebne jest usunięcie tej całej zmurszałej i patologicznej konstrukcji, składającej się z tysięcy i tysięcy drobiazgowych regulacji, których jedynym celem jest utrudnienie ludziom życia.

Jak to osiągnąć? Oto jest pytanie!

Komentarze

Nie ma jeszcze komentarzy...
Zaloguj się, aby dodać komentarz.

O Krzysztofie Dzierżawskim

„Poznaliśmy się w latach 70. Był inżynierem zainteresowanym literaturą piękną i nie podejrzewałem, że stanie się ekspertem ekonomicznym. Ale już wtedy irytowały go absurdy gospodarki socjalistycznej. Chyba to ja go zaraziłem zainteresowaniem ekonomią i zarządzaniem.”
Stefan Bratkowski, honorowy prezes SDP
„Pracowaliśmy razem kilkanaście lat. Miał ogromną wiedzę z teorii ekonomii, jednocześnie był człowiekiem pełnym pogody ducha. Jego postawa intelektualna oraz ta właśnie pogoda sprawiały, że miał duży wpływ zarówno na współpracowników, jak i na adwersarzy w dyskusjach. Miał wspaniały zmysł obserwacji, dar dostrzegania istoty rzeczy oraz umiejętność przekazania ich innym. Był wrażliwym na niesprawiedliwości systemu i w tym, co pisał, starał się znaleźć sposób zmiany tego stanu rzeczy.”
Andrzej Sadowski, współzałożyciel CAS
„Pan Krzysztof był jednym z niewielu znanych mi ludzi, którzy z konsekwencją bronią normalności w istniejącym wokół bagnie absurdu. Robił to w sposób godny, nie wdając się w spory personalne. Zresztą, Jego żelazna logika wystarczyła, żeby "wytrącić broń" z ręki polemisty. Ekonomia była w nim. Dzięki swojemu intelektowi i kulturze bycia, trudno było go nie lubić i nie szanować.”
Grzegorz Szczodrowski z Uniwersytetu Gdańskiego
„Krzysztof Dzierżawski kojarzy mi się przede wszystkim z niezwykłą odpornością na mity ekonomiczne, których jest wiele. Miał ogromną wprost zdolność zdroworozsądkowego i nieuprzedzonego patrzenia na różne sprawy gospodarcze. Wydaje mi się, że pomagało mu to trafnie ujmować istotę wielu zjawisk. Potrafił opisywać analizowane zjawiska w sposób bardzo oryginalny, a zarazem bardzo prosty. Niewątpliwie dlatego z jego przemyśleń tak chętnie korzystały media. Jego liczne publikacje opatrzyłbym wspólnym tytułem: Sens i nonsens w życiu gospodarczym.”
Prof. Tadeusz Tyszka, Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Zarządzania, prezydent Centrum im. Adama Smitha
 
© 2011-2012 Rodzina Dzierżawskich. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wykonanie: planetSAP.info oraz 44GROUP.