Świat finansów
14 marca 2010
Ostanie lata przynoszą - nie tylko w Polsce - gwałtowny rozwój sektora finansowego. Powstają nowe instytucje i instrumenty finansowe, zwiększają się ich obroty, a sektor finansowy staje się dominującą częścią gospodarki.
Fryderyk August von Hayek zwrócił uwagę na odwieczną i instynktowną niechęć społeczeństw do świata handlu i finansów, ponieważ ten miał tajemniczą zdolność tworzenia czegoś z niczego. Pozytywną opozycją dla niego był w oczach ludu świat produkcji i rolnictwa ("widzialny i dotykalny"), w którym proces tworzenia nowych wartości był jasny i zrozumiały.
Tajemnicę zdolności twórczych świata handlu i finansów da się wytłumaczyć, jeśli przyjąć, że pełni on rolę usługową względem pierwotnego wobec nich świata realnej gospodarki. Handel i pieniądz czynią ów widzialny i dotykalny świat produkcji wielokrotnie sprawniejszym; handel i finanse są nieodłączną częścią, integralnym składnikiem, cywilizacji Zachodu. Bez nich nie sposób wyobrazić sobie gospodarczego rozwoju Europy.
Ale oto obserwujemy coraz większy rozziew między ową gospodarką realną a światem finansów. Jego szybkiemu rozwojowi nie towarzyszy wzrost produkcji czy usług. Można rzec, że sektor finansowy zdołał oderwać się i uniezależnić od sektora produkcyjnego; stał się bytem samoistnym, nie potrzebującym innego uzasadnienia niż on sam. Zjawisko to dostrzec najłatwiej obserwując najważniejsze giełdy papierów wartościowych. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat mamy do czynienia z silnym wzrostem wskaźników giełdowych bez żadnego związku z kondycją notowanych na giełdach przedsiębiorstw, ani ze stanem gospodarek poszczególnych krajów.
Wyłączną - absolutnie wyłączną - przyczyną tego wzrostu jest rosnąca podaż kapitału kierowanego na rynki finansowe, wśród których giełdy mają znaczenie szczególnie istotne. Instytucje finansowe, zwłaszcza fundusze inwestycyjne, fundusze emerytalne i towarzystwa ubezpieczeniowe, absorbują oszczędności gospodarstw domowych, których margines (margines oszczędności) w strukturze dochodów jest na Zachodzie względnie szeroki.
Fundusze inwestycyjne wabią klientów obietnicą wysokiej stopy zwrotu; towarzystwa ubezpieczeniowe korzystają z naturalnej skłonności do zapewnienia sobie bezpieczeństwa na starość, ale wspomagane są także propagandą głoszącą nieuchronny upadek państwowych systemów emerytalnych. Znaczna część zgromadzonych środków kierowana jest na giełdy papierów wartościowych, zdolne wchłonąć praktycznie nieograniczoną ilość kapitału. Reakcją giełd na dopływ kapitału musi być podniesienie cen notowanych walorów i wzrost indeksów.
Tym samym zwiększa się wartość aktywów funduszy i towarzystw ubezpieczeniowych, co sprawia, że ich wyniki finansowe są doskonałe. Znakomita rentowność przyciąga nową klientelę, strumień pieniądza jest coraz szerszy, indeksy idą w górę itd., itd. Mamy więc do czynienia z samonapędzającym się mechanizmem, dla którego realna gospodarka jest tylko pretekstem. Mechanizm będzie jednak funkcjonował tylko dopóty, dopóki wielkość wpłat jaka doń wpływa przekracza kwotę zobowiązań.
Zmiana dzisiejszego układu, w którym wpłaty znacznie przewyższają zobowiązania, nastąpi wraz z wkroczeniem w wiek emerytalny pokolenia wyżu demograficznego przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Kwota wypłat emerytur nie będzie już kompensowana przez składki coraz mniej licznych kolejnych pokoleń. Dla sprostania zobowiązaniom trzeba będzie wyprzedawać aktywa.
Zwiększona i powiększająca się podaż papierów wywoła lawinowy spadek cen i niewypłacalność towarzystw ubezpieczeniowych. Nastąpi krach światowego systemu finansowego. Choć sytuacja taka będzie miała miejsce około roku 2015 - 2020, to samo tylko przeczucie, że może ona nastąpić zdolne jest wywołać panikę na giełdach o kilka lat wcześniej.